poprostu jest o wiele gorzej. Panami i władcami sa tam pielęgniarze i pielęgniary, jak coś sie nie podoba, zaraz cie ładują w pasy( przywiązują pasami skórzanymi rece do łóżka, czasem też nogi), pacjenci sami sprzątają korytarze i toalety, jedyne zajecia pacjentów to chodzenie całodzienne po korytarzu w te i z powrotem, bez palenia papierosów mało kto tam wytrzymuje, ludzie ze schizofrenią leżą z tymi z depresją. bardzo chorzy z mniej chorymi, w końcu zaczynasz sie zastanawiać co jest prawdą co jest złudzeniem( który z pacjentów mówi prawde, który jest nakręcony chorobą) to wszystko ode mnie byłego pacjenta psychiatryka
Nie do wiary! Gdzieś Ty był i kiedy?
Polecam psychiatryk w Łodzi. Nudno tam, ale przynajmniej przyjaźnie.
Też się zastanawiam skąd takie wspomnienia i z którego okresu. To musiała być ekstremalnie biedna placówka. Byłem w psychiatryku w Lublinie i nic nie zgadza się z tym co pisał autor. Może z wyjątkiem jednej rzeczy - faktycznie były przypadki zapinania kogoś w pasy kiedy ten był agresywny albo sprawiał kłopot. Ogólnie nie było tam jak na wczasach - kraty w oknach, pasiaste piżamy, widelce spełniające role noża i te sprawy, ale też nie mogę powiedzieć, że było tragicznie.
ja bylem pol roku kobierzynie. bylem w szoku. pielegniarki mlode ladne a w dodatku uprzejme. najlepsza przygoda mojego zycia.
Opowiadaj. Ja znam psychiatryk w Stroniu Śląskim, gdzie przebywała swego czasu Violetta Villas, co ją zamknęła "opiekunka" z Lewinu Kłodzkiego.
A ja mam do Was troszke pytanie z innej beczki... Czy zgodzilibyście sie opowiedzieć o swoich przezyciach wiekszemu gronu odbiorcow?
Tzn. nie bezposrednio ale przez nagranie audio, oczywiscie z zachowaniem anonimowosci.
Realizuje mały poki co projekt, jesli wypali pomysle o poszerzeniu dzialan. chodzi mi o wrocenie uwagi na sytuacje ludzi ktorzy, mieli badz maja problemy psychiczne. tak napisalam bardzo bardzo w skrocie, bo nie wiem czy jest ktos zainteresowany.
Ja bym chętnie opisał swoją przygodę z polskim psychiatrykiem... Prawie jak w obozie koncentracyjnym :/
wybacz, ze tak poźno... Ale jakoś nie zaglądałam tutaj, nadal jesteś chętny? Najgorsze ze tak jest prawie wszedzie.... Tez co o tym wiem, choc nigdy nie byłam pacjetka takiego szpitala....
jesli wogole ktos to czyta... Bylam dzis w pewnym psychiatryku.... Az wierzyć sie nie chce ze to tak wyglada....Jestem w szoku..
jeśli anoniowo i jeśli ma tona celu poprawienie warunków w tych j**anych psychiatrykach to mogę pomóc(ale pisemnie).
Brawo za zwrócenie uwagi! Ten palant myli psychiatryk z zakładem karnym (ma jeszcze na tym forum jeden post). Ja, od pewnego czasu nie polemizuję z burakami. Uważam, że szkoda klikać - z chamami dyskusja nie ma sensu.
Ja jestem chętny, ale niestety nie jestem tak "mejnstrimowy", jak inni wypowiadający się tutaj ludzie. Osobiście miałem do czynienia z jednym psychiatrykiem i dziesiątkami pacjentów oraz ich opiniami o tymże i innych szpitalach w całej Polsce. Trochę mogę na ten temat powiedzieć, bo jest mi bliski od około 10 lat.
Oczywiscie za niewinnosc tam trafiliscie ? to co bylo ? Proba samoboja ? (prawdziwy samobojca zrobi to raz i porządnie -wiem cos o tym ) A moze za cpanko ? Deprecha i sznyty ?
To nie więzienie żeby trafiali za karę. Do szpitala się idzie na leczenie jak się jest chorym a nie winnym...
No właśnie, ja tam poszedłem z własnej woli, żeby leczyć fobie i lęki. Wyszedłem w znacznie gorszym stanie niż tam trafiłem... Na szczęście lekarz rodzinny (!) mnie z tego wyleczył, bo psychiatrzy testowali na mnie nowe lekarstwa zamiast leczyć. Długa historia.
to jest to. zaden psychiatra w polsce nie bada narzadu, ktory leczy, czyli mozg - nigdy. zawsze tylko rozmowa i leki. w Holandii zeby dostac leki to trzeba przejsc przez szereg badan, leki sa na koncu drogi, a tu zupelnie na odwrot. i szkoda, ze ludzie nie zdaja sobie sprawy z tego, ze kazde "wyprobujemy sobie taki lek" to eksperyment na sobei samym.
"prawdziwy samobojca zrobi to raz i porządnie -wiem cos o tym". Gdybyś wiedział, nie napisałbyś już tutaj nic, tylko zabrałbyś tą swoją wiedzę do grobu.
jak sie idzie do psychiatryka to trzeba sie zorientowac gdzie sa jakie warunki. ja sie wlasnie wybieram do takiego w ktorym byla nie raz moja mama i bardziej nie moge doczekac sie zycia tam niz tutaj u siebie
u nas na uniwerku wykladowcy mowili, ze w Polsce na nfz to pacjent wychodzi bardziej chory niz przed i w sumie potwierdzam (; zero pomocy, mentalnosc PRL