Film byłby bardzo przeciętny gdyby nie kreacja Hopkinsa. Prowadzi cały film, nadaje mu energii, witalności, bo całość ma tendencję do telewizyjnej, biograficznej, grzecznej nudy. Całość robi przyzwoite wrażenie, ale niczym nie zaskakuje, nie mówi o niczym nowym. Ogląda się przyjemnie. Zdjęcia i muzyka ładnie współgrają. Scenariusz nie dawał wielkiego pola do popisu aktorom, ale Hopkins się z tego wybronił.
Podsumowując powiedziałbym: film jest ładny, ale nic więcej.
Dla mnie nawet z Hopkinsem film był przeciętny i po prostu nudny. Zastanawiam się tylko ile prawdy jest w tej historyjce.