Typowy francuski film, który szybko okazuje się, tak dobrze już przecież znanymi znanymi, flakami z olejem przy filiżance kawki z francuskiej kawiarenki. Wszystkie zalety filmu (wspaniały, zimny, neonowy klimat metra, teledyskowa kamera przy kilku niezłych scenach pościgów, wpadająca w ucho muzyka od synthpopu po jazz) toną w oceanie nudnej, bezcelowej gadaniny mdłych bohaterów. Pomijam fakt, że to film o niczym - to nawet to "nic" nie przyciąga wzroku(*).
Christopher Lambert w butach "Szalonego Piotrusia" Belmondo po prostu nie przekonuje. Isabele Adjani, jak zwykle czarująca, psuje dobre wrażenie idiotyczną sceną przy wystawnej kolacji (takie to typowo francuskie - obśmiewać burżujstwo). Dość intrygujący jest sprzedawca kwiatów, ale jego rola ogranicza się do kilku scen.
Zdecydowanie lepszą pozycją są o wiele późniejsi, węgierscy "Kontrolerzy", do seansu których zachęcam.
(*) Isabelle Adjani i jej kreacje z 1984 roku przyciągają wzrok.
Kontrolerzy to bardzo dobry film ale mimo że oglądałem obydwa nie porównywałbym ich. Subway faktycznie fabułę ma słabą, a nawet można powiedzieć że jej nie ma wcale, Subway to dla mnie film krypto-muzyczny. Jest właśnie taki jak klimat podziemi dworców i za to go uwielbiam.
w stu procentach sie zgadzam... film jest typowy cinema du look, debiut Bessona był lepszy...
Nie takie rzeczy paryskie metro widziało ; ) ale faktycznie, dziękuję za obywatelską czujność!