Czemu ten film jest tutaj na filmwebie tak bardzo nieznany, zamiast mieć kultowy status, jak gdziekolwiek indziej? Na imdb ma prawie 15k głosów...
już odpowiadam - bo 90 % użytkowników fwebu to pryszczate małolaty walące kija nad avatarem i transformersami:( żal.
bo w polsce malo kto potrafi docenic klasyka dla wiekszosci nnaszych rodakow filmy ponizej roku 2000 sa starociami a co dopiero kino z 1978 roku. Wiekszosc ludzi nie potrafi docenic fantastycznego klimatu tego filmu bo lepsze sa niebieskie ludziki biegajace po ekranie tak samo nikt nie docenia halloween czy piatek13 a w stanach to takze kultowe pozycje ipewnie ziarno prawdy jest w recenzji mojego poprzednika !!!!!!
Klasyk jak klasyk, ale to filmidło jest zwyczajnie niedorzeczne. Jakikolwiek brak realizmu przedstawionych wydarzeń skutecznie psuje całą przyjemność oglądania. Mógłbym mnożyć bez końca idiotyzmy scenariusza.
>Jakikolwiek brak realizmu przedstawionych wydarzeń
Lolwat. Ty sie dobrze czujesz? Oczekujesz realizmu po filmie, w którym przedstawiona jest inwazja obcej formy życia? Znałem co prawda oryginalny film, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze tej wersji. Nie wiem, może oczekiwałbyś realizmu od aktora grającego wampira albo wilkołaka? Mógłbyś wymienić te idiotyzmy scenariusza?
"Oczekujesz realizmu po filmie, w którym przedstawiona jest inwazja obcej formy życia?"
A dlaczego by nie? Znam kilka filmów gdzie inwazja obcych była przedstawiona całkiem przekonująco.
Akcje typu "zabili go i uciekł"; żywcem zerznięta z oryginału scena z końcu filmu, kiedy on idzie obczaić statki i wraca do niej..., a przede wszystkim pies. Pies mnie dobił.
Dla jednych kultowe jest to, dla innych tamto. To samo z klasykami.
Dlatego używanie tych określeń niczemu nie służy i zamula FW bezużytecznymi i nielogicznymi wątkami.
To nie ma nic do rzeczy. Obiektywnie ten film zarobił bardzo sporo pieniędzy w 1978 i temu nie zaprzeczysz. To by fakt. Był to jeden z obiektywnie większych filmów tamtego roku, a tym bardziej w gatunku sci-fi. Poza tym takie wielkie nazwiska jak Sutherland, Nimoy i spore jak Catwright, Brooke Adams czy wchodzący Goldblum też powinny mówić same za siebie. Zwłaszcza, że reżyser także znany.
Jest to po prostu film będący ofiarą przejścia kultury z formatu ogólnego do internetowego, gdzie gdzieś to wszystko utkwiło. To samo dzieje się z muzyką. Jest sporo zespołów obiektywnie znanych przez ludzi żyjących w tamtych czasach, dajmy na to lata 60. czy 70. ale nie przełożyło się to na "internety'. Tu jest to samo.