Ot kolejny ruchomy obrazek w przymurszałych barwach dwudziestego wieku, ten sam zestaw aktorów , którzy już w niejednym filmie stali ramię w ramię. Chociaż grają dobrze, nie ma w tym nic zaskakującego, fabuła mozolnie posuwa się do przodu po torze sukcesów i porażek, nie zapominając oczywiście o jakże przemielonym wątku zawiedzionych kobiet. Mimo lokalizacji czuć angielskie naleciałości w każdej scenie. Jest spójność, bolesna spójność i brak iskry ryzyka ze strony reżysera. Biografia bez absulutów, taka sobie kolejna na taśmie filmowej.
Pełna zgoda, właśnie tak odebrałem ten obrazek z epoki. Ciągle jednak nie mogę ochłonąć, przykładając tytuł filmu do twórczości Wolfe'a, jego prozy "młodopolskiej", poruszającej się między rzeczywistym i wyobrażonym, przestylizowanej i nudnej jak flaki z olejem. Zwykły Iwaszkiewicz bije go na głowę, Schulzowi nie powinien nawet butów czyścić. Tez mi geniusz.
Ja uważam, że słabość i niedostatki tego filmu to coś podstawowego To nie realizacja, aktorstwo czy brak, jak to "pudelica" napisała ...(?) "iskry ryzyka ze strony reżysera" to nawet nie fakt, że dla nas nie był jakimś nadzwyczajnym twórcą (tu opieram opinie na Krzypurze bo nie czytałem nic tego autora) to banalny brak ciekawego życiorysu Moim zdaniem po prostu nie było o czym robić filmu Oszem był znany, popularny a za oceanem nawet może i genialny pisarz ... i już, to wszystko co ciekawe w tym wypadku Naturalnie, że każdy z nas ma mniej lub bardziej burzliwy charakter czy uosobienie, które wpędza go w różnego rodzaju sytuacje ale nie wszystko to warte zaraz sfilmowania Jak znam realia to i tak pewnie film jest "podrasowany" Mam taką nadzieją, że oni tam wreszcie zrozumieją, iż jeśli chodzi tematy, inspiracje czy pożywkę dla czegoś ciekawego, nowego kończy im się surowiec albo inaczej, że warto sięgnąć po niego gdzieś dalej .... Tak, mam tu również na myśli nas Pozdrawiam