Kochani wielbiciele Jamesa Bonda. Wybaczcie. Ale ten film to jedna wielka
porażka. Jest tak naiwny i proszę mi wybaczyć, głupi, że aż wolę obejrzeć
Klossa. Gra aktorska - żenada, fabuła - bardzo prymitywna, akcja - zero,
reżyseria na poziomie godzilli. Czym się zachwycać? I proszę nie mówić że
to film z lat 60-tych. Znam filmy z tych lat które o niebo są lepsze.
Pozdro!
Tak jak napisał kolega u góry, to tylko twoje zdanie :D. Moim zdaniem jest to bardzo dobry początek Jamesów Bondów z Sean Connerym.
Trzeba powiedzieć prawdę o tej części. Gdyby to niebył Bond film przepadłby bez echa jako film kategorii C. Fabuła niestety prymitywna, Zamiast Connorego mógł zagrać ktokolwiek inny. Akcje można scharakteryzować jako fotomontaż z przyspieszonymi scenami walki. Nie przepadam za Klosem, ale napewno jest bardziej realistyczny.
Są Bondy które weszły do historii kina, są też takie które weszły do niej, bo są Bondami. Urok serii i już.
Doktor NO wszystko zaczął, to jego zaleta.
Nie wiem co Ci się tutaj nie podobało. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że film bardziej przypadł mi do gustu niż książka. Scenariusz filmu to praktycznie kopia książki, może dlatego ten film mi się po prostu podoba.
Mamy tutaj doczynienia z agentem, a nie ze zbawcą świata od szaleńców którzy chcą zniszczyć swiat atakiem z kosmosu (patrz Moonraker czy Diamenty są wieczne). Film nieco się postarzał, ale porównując go do innych produkcji z lat 60 to trzyma się całkiem całkiem.
Może po prostu nie lubisz klimatu starych filmów ot wszystko. Nowe Bondy wcale nie są lepsze. Po tym co zobaczyłem w Quantum of Solace, tylko czekać aż reżyserzy wezmą się za robienie remaków. Jak to się stanie zapewne zaczną od Doktora No. Oby moje czarnowidztwo nie okazało się jasnowidztwem bo w Doktorze No nie ma co poprawiać ;)
Mam identyczne zdanie jak mój przedmówca. Jednak remaki zwykle wychodzą gorzej, wiec lepiej gdyby zrobili bondy podobne do tych pierwszych.Niestety dzisiejsi tworcy dyby otrzymali scenariusz np.goldfingera to zrobiliby film zupelnie innny.Inne ujecia,nowoczesna muzyka no i aktorzy spowodobaliby, że film wyszedlby zupelnie bez klimatu patrz np QoS
Doktor No - To świetna produkcja. Początek Bondów i najlepsza część. Akcja jest. Muzyka jest. wszystko Ok. Niewie co ci się niepodoba. Jeżeli sie nastawiłeś na film z zajebistymi efektamy, pościgami i muzyką w stylu hana montana to wybacz. Mi do gustu przypadł i jest wg. najlepszą częścią.
P.S: Odczep się od Godzilli, wspaniałego filmu który jest na poziomie Bonda. Oba te filmy są wyżej w hierarchi niż Obcy czy nawet Predator. Możesz mówić co chcesz ale to klasyka w czystym wydaniu i już!
P.S 2: Pozdrowienia dla fanów Bonda i Godzilli takich jak ja :D
Z muzyką w nowych Bondach jest moim zdaniem ten jeden problem, że temat Bonda pojawia się bardzo rzadko.
Zgadzam się z opinią KAJETANSA.
Dr No to po prostu dobrze zrobiony film o agencie. Z podkreśleniem na 'agent'. Żaden wybawiciel, tylko człowiek, który wykonuje swoją pracę i traktuje ją poważnie. Świetny jest klimat tego filmu. Tajemniczy przeciwnik, do którego Bond stara się dotrzeć. Nie ma tutaj jeszcze tych wszystkich gadżetów, którymi seria zostanie zasypana. Nie ma jakiś dziwnych przestępców. Nie ma pościgów. Jest dialog i ciekawie prowadzona fabuła aż do finału.
Świetne sensacyjne kino o atmosferze niemożliwej do uzyskania w dzisiejszym kinie. Z tego powodu Bondy z Brosnanem i Craigiem, to w mojej opinii porażka. Jak można było zrobić 'Casino Royal', który chronologicznie rozgrywa się przed akcją opisaną w 'Dr No' w sposób tak nowoczesny??? Przecież skoro akcja w 'Dr No' jest taka spokojna, to jakim cudem 'Casino Royal' bije po oczach efekciarstwem i nowoczesnością.
Niestety to jest problem dzisiejszych twórców odpowiedzialnych za tę serię. Klepią ją bez namysłu i pomysłu. Wystarczy, że bohater się przedstawi 'Bond...James Bond' i to już ma wystarczyć za rekomendację i wabik. Dla mnie te dzisiejsze Bondy równie dobrze mogły by być jakimkolwiek innym filmem sensacyjnym. Dno.
Natomiast 'Dr. No' 8,5/10
autor tematu jest kretynem, pojechać samymi ogólniaki to może każdy, gra aktorska żenada?? hahah no debil, Connery obok Moore'a miał najlepszy warsztat aktorski ze wszystkich aktorów grajacych Bonda
Co racja to racja na miano prawdziwych starych Bondów (jeżeli mówimy o aktorach) zasługują tylko Sean i Roger, co do nowoczesnych osobiście wolę Piercea Brosnana niż Daniela Craiga.
W następnych filmach już gra i akcja są znacznie na wyższym poziomie, a filmy z Moorem to już w ogóle są fantastyczne. I tam bynajmniej nie zbawia świata.
Chyba jednak nie czytałeś książki, albo zwyczajnie nie lubisz czytać, skoro napisałeś, że film jest lepszy od książki. Książka jest rewelacyjna, może najlepsza z serii. A film jest po prostu słaby. Ilość błędów, naiwności i idiotyzmów jest żenująca. Choć po prawdzie to mistrzostwo świata w żenadzie osiąga dopiero Goldfinger.
Obejrzeliśmy z żoną niedawno.
Z perspektywy czasu, właściwie trochę się dziwiliśmy, że akurat ten film okazał się aż tak wielkim sukcesem i zapoczątkował jeden z najbardziej kasowych (24-odcinkowy, jak na razie) cykli filmów kinowych.
W środku opowiastki znalazło by się parę miejsc z lekka wiejących nudą. Z kolei plastikowe hełmy na głowach "żołnierzy" Doktora No - raczej śmieszą. Oj, nie była to jeszcze wtedy superprodukcja z wielomilionowym budżetem.
Moim zdaniem, dopiero w 'From Russia with Love' pojawiają się stałe fragmenty gry, które publiczność pokocha (trailer przed tytułem, wtedy jeszcze bardzo krótki, rozbudowana rólka Q, mistrza od gadżetów...). Natomiast dopiero 'Goldfinger' jest jazdą we w pełni bondowskim rytmie.
Mnie Doktor No i Pozdrowienia z Rosji zupełnie nie wciągnęły. Oceniłem je tak samo na 5. Wydaje mi się, że strasznie się zestarzały, podobnie jak większość westernów z lat 60 i 70, przez co przestałem je oglądać, bo po co psuć sobie dobre wspomnienia. Jeśli chodzi o Bondy to oglądam je jako ciekawostkę i dla świętej pamięci Connery'ego. Zobaczę czy rzeczywiście lepszy od reszty.
Dawniej kino szpiegowskie wyglądało nieco inaczej. Filmy z Bondem nie miały łatwego początku, ale wystarczyło niespełna 6 lat, aby Bond stał się już filmem z powiedzmy "współczesnymi" standardami. Po I jest to adaptacja powieści (którą miałem okazję przeczytać), powieści jeszcze starszej niż film. W niej skupiano się nie na akcji, a na różnych wątkach pobocznych i osi fabularnej.
Ludzie, James Bond żył i działał naprawdę. I to w Polsce....
https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/aktualnosci/artykuly/7829770,ipn-archiwu m-james-bond-warszawa-wizyta.html
Głupi?
I to tu jest bodaj najinteligentniejsza scena w całej serii, wciąż aktualna diagnoza terroryzmu:
https://www.youtube.com/watch?v=rsT1bLR2sfM
Ja bardzo lubię całą serię ale "Dr. No" zawsze uważałem za jedną ze słabszych części cyklu, nawet za dzieciaka, gdy każdą część śledziłem z zapartym tchem i każdy taki film oceniłbym na 9-10. Poniekąd się z Tobą zgadzam, film niezbyt zadowalający ale te 6/10 przyznaję, chociażby z powodu przyzwoitego rozpoczęcia kultowej serii i w miarę ciekawej, oglądalnej fabuły.
Niedawno obejrzałem film ponownie i zdania nie zmieniam. Znakomite kino i dobry początek serii. Jedno mnie tylko uderzyło - po co ta dziewczyna z aparatem próbowała sfotografować Bonda? Przecież wiedzieli jak wygląda skoro fałszywy kierowca przyjechał po niego na lotnisko.
Zachwycać? Ja się nie zachwyciłem. Co to - to nie. Acz jednak obejrzałem uważnie do końca. Ale gdybym nie wiedział, że to właśnie ten dość skromny ten film zapoczątkował ponadpółwiekową franczyzę, która stałą się dla producentów istną żyłą złota - prawdopodobnie nie oglądałbym z taką gorliwością.